Ostatni weekend spędziliśmy bardzo fajnie. Wprawdzie nie świętowaliśmy urodzin żadnego z uroczych bobasków naszych znajomych ani nawet nie byliśmy u cioci na kawie z bezą, ale i tak zabawa była świetna.
Po sobotnich biegówkach w Jakuszycach spędziliśmy niedzielę na rakietach śnieżnych. Przeszliśmy malowniczy kawałek Grzbietu Kowarskiego - od Przełęczy Okraj do czeskiego schroniska Jelenka. Niby niedużo, ale jak na pierwszą przygodę z rakietami, to zupełnie wystarczyło.
Rakiety ułatwiają poruszanie się po śniegu. I nie ma znaczenia, czy jest zmrożony, czy sypki. Idzie się po nim, jak po stole - bez zapadania. Sprawdzenie tej oczywistej oczywistości sprawiło mi dziką radość. Do tej pory nie właziłem w górach do zaśnieżonego lasu, bo po cholerę udawać przyjemność, gdy stoi sie po pas w śniegu. Dodatkowo szlak znacznie się poszerza, bo nie ma żadnych przeszkód, by zejść ze ścieżki i wejść do lasu. A co tam szlak! Kilka razy zbiegałem (tak, w rakietach można biegać!) do przyległych młodników świerkowych i po chwili wracałem bez szwanku. Tak zupełnie szlaku nie mogłem ignorować, bo szliśmy przecież przez teren parku narodowego.
Przemieszczanie się na rakietach daje możliwość zrobienia fajnych zdjęć w zimowych sceneriach nie tkniętych ludzką nogą. Był z nami profesjonalny fotograf, który obiecał podzielić się swoimi fotkami. Niebawem postaram się wrzucić kilka z nich.
Wyjścia na rakiety w Karkonosze i Izery są organizowane przez przewodników sudeckich, a sprzęt wypożycza sklep Rakiety Śnieżne Profi. W kolejny weekend też wybieramy się w góry. Oczywiście w sobotę na biegówki a w niedzielę na rakiety.