Pokazywanie postów oznaczonych etykietą techno. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą techno. Pokaż wszystkie posty

17 maja 2007

napisy.org

Zainteresowani już wiedzą, że dzisiejsza "brawurowa" akcja policji doprowadziła do aresztowania 9 osób (niektórzy oficerowie policji powiadają, że 109), które nielegalnie tłumaczyły dialogi filmowe i umieszczały je na serwisie napisy.org. Nikt z aresztowanych nie zdążył zastrzelić się przed odwózką do ciupy, serwis się zamknął i pociągnął w niebyt również swoją konkurencję, np. napisy24.pl...

Do dziś myślałem, że należę do nielicznych złodziei napisów. Fakt ten naiwnie i ze wstydem tłumaczyłem sobie brakiem podręczników do nauki języków farsi, hindi i duńskiego. Cóż, łatwiej przychodziło kliknąć w napisy.org niż powtarzać koniugację czasownika "gå". Sądziłem, że większość z moich znajomych po pierwsze zna te języki, a po wtóre nabywa filmy wyłącznie legalnie. Gdzie? No jasne, że w Empiku, Mediamarkcie lub wreszcie w Sklepie-o-którym-jeszcze-nie-słyszeliście. Z hologramem, banderolą, fakturą VAT, folią, drutem kolczastym i kilogramem ulotek, którymi się podetrzeć nie można, bo śliskie.

Tymczasem tradycyjnie - po wieczornym pacierzu - przeglądam strony i widzę, że żałość w narodzie zapanowała nie do opisania. Olgierd sugeruje, że policja powinna zająć się poważniejszymi sprawami i pisze, że "nielegalne tłumaczenie" może być sformułowaniem mylącym. Pewnie ma coś za uszami, może nawet ściągnął napisy do jakiegoś filmu Jeana-Luca Godarda, bo do Empiku było mu za daleko... Mój znajomek o numerze GG zaczynającym się od 343 ustawił sobie opis "Skąd gliny teraz ściągną napisy?" Ta fałszywa troska podyktowana jest zapewne własnym interesem. Wiadomo, że gliny - jak już odwiozą kumpli swoich szefów do domu - to pasjami oglądają filmy irańskie zakupione w Mediamarkcie. Zakupione legalnie i z polską ścieżką dialogową.

Okazuje się, że nie tylko moi kumple mają marsowe miny. Oto 2 sondy z godziny 22.00:



wiadomosci24.pl


Wciągnąłem się w temat, klikałem dalej i dotarłem do artykułów Mądrych Panów, broniących praw autorskich. Przestało być śmiesznie, zrobiło się poważnie. Dotarłem również do listu Jakuba Duszyńskiego z Gutek Film, który przeczytałem z uwagą. Gutek Film wydaje rzeczy, wśród których są prawdziwe perły nieczęste na polskim rynku (np. Trio z Belleville), a autor listu sprowadza do Polski produkcje niszowe, za co należy mu się chwała. List był momentami naiwny ("Wszystko i każdy ma tu swój mały udział w kształtowaniu różnorodności światowego repertuaru. Głęboko w to wierzę.") ale przesłanie było jasne:

  • jeśli będziemy dalej kraść filmy/napisy - nawet niszowe - to żadnemu dystrybutorowi nie będzie się opłacało wprowadzać ich na polski rynek, i nadal będziemy tkwić w błędnym kole,
  • jeśli nie będziemy kraść filmów/napisów, to spadną ich ceny, a te niszowe będą super-tanie, bo powstaną małe firmy (najprawdopodobniej w Zabrzu i Wałbrzychu), które będą dystrybuować mangę, Tarkowskiego i wszystko co tam chcemy.

I tutaj zrobiło się poważnie na 110%. Nie wierzę panu Duszyńskiemu za grosz. Zamknięcie serwisu napisy.org nie wynika - moim zdaniem - z obłąkańczej pasji naprawy świata, jaką autor przedstawił w liście. (Jak wy nie ukradniecie 30 kopii filmu, to ja go dla Was sprowadzę, przygotuję polską wersję, zapakuję do pudełek, sprzedam po 10 zł i razem stworzymy lepszy świat). Nie po to walczy się półtora roku (list pochodzi z 2005 r), aby móc
zarabiać dokładać po parę złotych do filmów, które sprzedadzą się w symbolicznych ilościach. Panu Duszyńskiemu zależało na zlikwidowaniu serwisów z napisami, aby poprawić wyniki sprzedaży tych bardziej popularnych produkcji. Do czego - przyznaję - ma prawo. Ale całkowitą rację ma zacytowany w ostatnim akapicie listu anonimowy internauta, który pisze "nie jesteście lepsi od wielkich molochów", bo podobnie jak w molochach, taki i w Gutek Film ostatecznie liczy się zysk. Chodzi o kasę, prawda? Więc po co podkładać ideologię o wytwórniach "grupujących ludzi z pasją, o dużej energii życiowej"?

Jakoś nie wierzę, że po zamknięciu serwisów "napisowych" uda mi się kupić w Polsce film "Passagio per il paradiso". I nawet na serial "Rzym" (sezon 2-gi) pewnie nadal będę czekał, choć chciałbym go kupić legalnie nawet dziś. Nic z tego. Tymczasem napisy muszą zejść do podziemia. Osobiście deklaruję, że będę je kradł tak długo, aż pan Duszyński i jego branżowi koledzy nie zrozumieją, że oprócz pięknych deklaracji ja i moi kumple oczekujemy półek pełnych sensownych/niszowych/ambitnych filmów (od których roi się w necie) a nie deklaracji o naprawianiu świata przez fascynatów z nieistniejących wytwórni. Jesteśmy gotowi za nie normalnie zapłacić - byleby były!

Gdybyście znaleźli powyższe filmy na sklepowej półce, to koniecznie dajcie znać.

30 października 2006

Heureka

Wiem, że to zupełnie nie w temacie tego bloga, ale... wlazłem na stronę www.heureka.pl i tak mi się spodobała, że cały czas ją oglądam :) Ładnie zrobione, prawda?

18 sierpnia 2006

15 lat internetu w Polsce

Wczoraj obchodziliśmy symboliczną rocznicę 15-lecia obecności Polski w internecie. Pierwszy zaistniał w sieci Uniwersytet Warszawski. Otwarcie się na świat siłą rzeczy musiało dotyczyć nie tylko świata nauki. Wkrótce potem z internetu zaczął korzystać polski biznes i instytucje publiczne.

O ile przedstawiciele biznesu umiejętnie wykorzystali nowe możliwości i stworzyli ciekawe - często unikalne - rozwiązania (np. Allegro, Money, Onet), o tyle urzędy i instytucje państwowe korzystają z internetu w sposób siermiężny. Dezinformacja, opieszałość, brak wiedzy i wyobraźni - tak krótko można scharakteryzować podejście urzędników do netu.

Centrum Zarządzania Kryzysowego Wojewody Dolnośląskiego dopiero po
artykule Gazety Wyborczej zauważyło, że na Dolnym Śląsku susza skończyła się już dość dawno, a w międzyczasie region został dotknięty powodzią. Po artykule urzędasy zaczęły gorączkowo uzupełniać wpisy w ilości 3 dziennie. Wcześniej nie mieli czasu na zrobienie jednego w tygodniu.

Ministerstwo Finansów dopiero teraz dojrzało do pomysłu składania zeznań podatkowych przez internet. Wczoraj ruszył pilotaż projektu e-Poltax, skierowany do około 7 tysięcy firm. Ciekawe ile lat potrwają testy i kiedy mała firma będzie mogła wysłać zeznanie w formie elektronicznej?

Strony internetowe ministerstw są nieczytelne, nieaktualne i wykorzystywane do partykularnych celów. Jak pisze Money.pl w raporcie "Ministerialna sieć dezinformacji" Andrzej Lepper wykorzystuje ministerialną stronę do autopromocji, albo ma zbyt gorliwych podwładnych. I - moim zdaniem - mało kompetentnych. Pomyłki w opisach zdjęć są tego najlepszym dowodem.

Gdy obserwuję jakie projekty internetowe są oczkiem w głowie obecnej koalicji (Beniamin, blog Marcinkiewicza), to przypuszczam, że Estonia - w której już dziś 60% spraw urzędowych można załatwić przez internet - wyprzedzi nas o lata świetne. Tak, tak, panowie Giertych i Marcinkiewicz - będziecie ignorantami na zadupiu.