18 sierpnia 2006

15 lat internetu w Polsce

Wczoraj obchodziliśmy symboliczną rocznicę 15-lecia obecności Polski w internecie. Pierwszy zaistniał w sieci Uniwersytet Warszawski. Otwarcie się na świat siłą rzeczy musiało dotyczyć nie tylko świata nauki. Wkrótce potem z internetu zaczął korzystać polski biznes i instytucje publiczne.

O ile przedstawiciele biznesu umiejętnie wykorzystali nowe możliwości i stworzyli ciekawe - często unikalne - rozwiązania (np. Allegro, Money, Onet), o tyle urzędy i instytucje państwowe korzystają z internetu w sposób siermiężny. Dezinformacja, opieszałość, brak wiedzy i wyobraźni - tak krótko można scharakteryzować podejście urzędników do netu.

Centrum Zarządzania Kryzysowego Wojewody Dolnośląskiego dopiero po
artykule Gazety Wyborczej zauważyło, że na Dolnym Śląsku susza skończyła się już dość dawno, a w międzyczasie region został dotknięty powodzią. Po artykule urzędasy zaczęły gorączkowo uzupełniać wpisy w ilości 3 dziennie. Wcześniej nie mieli czasu na zrobienie jednego w tygodniu.

Ministerstwo Finansów dopiero teraz dojrzało do pomysłu składania zeznań podatkowych przez internet. Wczoraj ruszył pilotaż projektu e-Poltax, skierowany do około 7 tysięcy firm. Ciekawe ile lat potrwają testy i kiedy mała firma będzie mogła wysłać zeznanie w formie elektronicznej?

Strony internetowe ministerstw są nieczytelne, nieaktualne i wykorzystywane do partykularnych celów. Jak pisze Money.pl w raporcie "Ministerialna sieć dezinformacji" Andrzej Lepper wykorzystuje ministerialną stronę do autopromocji, albo ma zbyt gorliwych podwładnych. I - moim zdaniem - mało kompetentnych. Pomyłki w opisach zdjęć są tego najlepszym dowodem.

Gdy obserwuję jakie projekty internetowe są oczkiem w głowie obecnej koalicji (Beniamin, blog Marcinkiewicza), to przypuszczam, że Estonia - w której już dziś 60% spraw urzędowych można załatwić przez internet - wyprzedzi nas o lata świetne. Tak, tak, panowie Giertych i Marcinkiewicz - będziecie ignorantami na zadupiu.

4 x skomentowano. Wpisz swój komentarz!:

Anonimowy pisze...

Zalatwianie spraw urzedowych w Polsce przy uzyciu internetu jeszcze dlugo bedzie raczej marzeniem scietej glowy. ZUS np dorobil sie programu Platnik, ktory moim zdaniem jest szczytowym przykladem tego jak nie powinien wygladac program do uzytku przecietnego klienta urzedu. Mnostwo niezrozumialych polecen, nieprzyjazny interfejs, trzeba przeczytac wiele kartek zanim mozna z niego skorzystac ... to juz wole kopnac sie raz na miesiac osobiscie do ZUS'u -- bo jak probowalam uzywac Platnika to ciagle mialam wezwania, ze costam nie doszlo, albo gdzies byly bledy -- i zawsze dostawalam odpowiedz "Niech sie Pani nie martwi -- to sie zdarza wielu ludziom" No wiec jak tak bedzie wygladalo zalatwianie urzedowych spraw przez internet to ja dziekuje bardzo :)

smartur pisze...

ZUS jest w ogóle dobrym przykładem tego "jak robić nie należy". Jak mam znaleźć wysokość miesięcznej składki, to już nie próbuję jej szukać na stronach ZUS, które są przerośnięte, nieuporządkowane i niefunkcjonalne.

Kiedyś pracowałem w firmie, która wygrywała przetargi na dostawę sprzętu komputerowego. Jak myślisz, dlaczego je wygrywała? Czy były najlepsze? A może najtańsze? ;)

Podejrzewam niestety, że cała obsługa informatyczna ZUS-u postawiona jest na głowie.

Arqs pisze...

Najlepszym przykładem na to, że wskaźniki ZUS mogą być czytelne jest strona www.wskazniki.pit.pl
Da się jednak to zrobić :)

Jak składałem dokumenty do ZUS, znalazłem wzór na stronie ZUS, wypełniłem w komputerze i wydrukowałem (w kolorze - wyglądał jak oryginał). Pani z okienka jednak jak to zobaczyła, stwierdziła, że tak być nie może. Nie docierały do niej argumenty, że jak go przepiszę - to na pewno nie będzie taki czytelny, poza tym - forma, rozmiar nawet kolor są takie same. Nie pomogło - musiałem przepisać.

Ciężko to nazwać "informatyzacją urzędów". To po prostu idiotyzm.

Anonimowy pisze...

Arqs -- dzieki za te strone ze wskaznikami, bo mnie tez juz szlag trafial jak mialam sobie znalezc podstawe wymiaru skladek w kazdym miesiacu