Dlaczego nie pokochałem Linuxa?
Jak większość znajomych bloggerów jakiś czas temu przesiadłem się na Linuxa. Po walce z Suse zainstalowałem Ubuntu. Poszło nadspodziewanie gładko. Dopieściłem system i zacząłem się cieszyć sprawnym i ładnym systemem. Zadurzyłem się na maxa - praca, dom, własny serwer z raid-em, laptop siostrzenicy - wszystko na Ubuntu. Dziś wiem, że sporo rozwiązań Ubuntu bije na głowę Windows XP. No i niby wszystko fajnie, a jednak...
Po półrocznym używaniu Ubuntu (w wersji Dapper Drake) nie udało mi się przeskoczyć następujących problemów:
- Brakuje dobrego softu do edycji filmów. Nie mam wielkich wymagań, wystarczyłyby odpowiedniki tych progsów, które dostałem razem z kamerą - PowerDirector i PowerProducer CyberLinka w najbardziej okrojonych wersjach wystarczają w zupełności.
- Integracja telefonu z kompem to rzecz niemożliwa. Ćwiczyłem to na Nokii 6600, Benq-Siemens EL71 i Sony Ericsson K800i. Jedyne co udaje się zrobić, to transfer plików na kartę pamięci. A i to czasem trzeba odpalić kilka magicznych komend, żeby zamontować kartę.
- W Polsce coraz częściej można korzystać z transmisji 3G a nawet HSDPA. Tak można, ale nie w Ubuntu. Kupiłem AirCard 850 firmy Sierra Wireless i mimo zastosowania znalezionego w Google how-to, karta nie zadziałała. Dla odmiany w Windzie mam na niej transfer rzędu 1,8 Mb (oczywiście nie w lesie ;)