16 stycznia 2008

Przygotowania do pierwszego biegania (na nartach)

Decyzja o wyjeździe na biegówki zazwyczaj zapada raptownie i niespodziewanie. Jesteśmy na imprezie u znajomych, opróżniamy 3-go caberneta, ktoś pokazuje zdjęcia ze swojego wypadu w góry. Widzimy śnieg, słońce, uśmiechnięte pyski… Chwila refleksji („Ja nie potrafię?”) i… dzielnie deklarujemy chęć wyjazdu. Szybko pada odpowiedź: „O, to fajnie, że chcesz jechać! My wybieramy się za tydzień. Jedź z nami!” Klamka zapadła. W tej sytuacji zostaje tylko kilka dni na przygotowania do wyjazdu...
Jeśli nie zamierzamy łączyć go z udziałem w Biegu Piastów, to ten czas powinien wystarczyć do wstępnego przygotowania. Poniżej opisałem najważniejsze elementy przygotowań.

Narciarz


Jeśli ktoś nie uprawia żadnego sportu, to proponuję w dniach poprzedzających wyjazd zażyć trochę prostego ruchu. Najbardziej wskazane są bieganie i basen. Wiem, wiem… Pływanie i bieganie mogą być dla niektórych czytelników zabójcze – znam takich :) W tej sytuacji warto chociaż pospacerować szybkim krokiem. Dodatkowo każdego dnia powinniśmy wykonać kilka ćwiczeń rozciągających. Ich przykłady można znaleźć w necie. Chodzi o rozruszanie i rozciągnięcie naszych „zardzewiałych” członków. W ciągu kilku dni i tak nie nabędziemy życiowej formy, więc eksperymenty z programami typu „Super-Body-In-5-Days” na osiedlowej siłowni nie mają żadnego sensu. Jeśli ktoś jest ogólnie sprawny, (ponieważ amatorsko uprawia jakiś sport) to zapewne spokojnie poradzi sobie pierwszego wypadu na biegówki. Jeśli z czasem bieganie na nartach zacznie nam wchodzić w krew, to docelowo warto zaplanować trening wytrzymałościowy, ale o tym może kiedy indziej.


Sprzęt


Uwaga - nie kupujemy sprzętu przed pierwszym wyjazdem!

Po pierwsze nie ma sensu wydawanie pieniędzy gdy nie wiadomo, czy bieganie nam się spodoba. Pierwszy wyjazd warto zaplanować tam, gdzie są wypożyczalnie sprzętu.

Po drugie – właściwy dobór nart, kijów i butów może okazać się skomplikowany dla początkującego, dlatego warto przynajmniej raz zobaczyć komplet dobrany przez speca. W przeciwnym razie możemy być zmuszeni do szukania pomocy na forach: „Kupiłem na Allegro w bardzo atrakcyjnej cenie narty a na giełdzie buty. Sprzęt jest prawie nowy. Tylko, że buty nie pasują do wiązań. Co robić? Pomóżcie!

Po trzecie – korzystając z wypożyczalni mamy możliwość przetestowania różnych długości i typów nart. W ten sposób zdobywamy bezcenną wiedzę o tym, jaki sprzęt jest dla nas najlepszy. Takich informacji producenci nie drukują w katalogach. O doborze długości nart, kijów oraz rodzajach wiązań napiszę innym razem. Tymczasem zaufajmy radzie człowieka z wypożyczalni.


Odzież


Zaryzykuję stwierdzenie, że odpowiedni dobór odzieży ma dla początkującego większe znaczenie niż odpowiedni dobór długości nart. Dlaczego? Otóż odzież musi spełnić jednocześnie kilka warunków, a od ich spełnienia zależy, czy bieganie nam się spodoba, czy też będzie się kojarzyło z męczarnią:

  • Musi mieć zdolność odprowadzania wilgoci na zewnątrz. Wydatek energetyczny podczas biegania jest spory (dużo większy niż choćby w amatorskich zjazdach narciarskich). Dodatkowo zwiększa go walka z nieporadnością naszego własnego ciała, które z aktywności ruchowej zna głównie „klikanie w prawym górnym rogu”. A to inny rodzaj wysiłku. W efekcie zaczynamy się pocić. Intensywnie pocić.
  • Musi nas skutecznie izolować przed zimnem, wiatrem, śniegiem i zatrzymać ciepło blisko ciała. Jeśli biegamy w górach, gdzie zmienność pogody jest niezwykle dokuczliwa, to bywa, że od odzieży zależy czy wrócimy chorzy czy zdrowi.
  • Musi być wygodna i elastyczna. Duży rozkrok oraz regularne wyrzuty ramion nie są znane snowboardzistom ani narciarzom startującym w slalomie gigancie. Dlatego przy wyborze odzieży na bieg narciarski nie powinniśmy się kierować zasadą: „jak się na jednych nartach sprawdziło, to sprawdzi się na drugich”. Często nie sprawdzi się.


Najlepiej jeśli ubranie będzie takie jak ogry. Kto oglądał Shreka, ten wie, że „ogry mają warstwy”. Ubranie narciarza też powinno mieć warstwy:

  • Pierwsza warstwa: koszulka z materiału oddychającego (termoaktywnego), czyli przepuszczającego parę wodną (pot) do kolejnej warstwy odzieży. Koszulek spełniających to wymaganie jest sporo. Z całą pewnością nie należy do nich bawełna, która świetnie chłonie wodę i ją magazynuje. Bieganie w mokrej ścierce po zimnym wietrze nie jest ani komfortowe ani bezpieczne dla zdrowia. Bawełnę zostawiamy na inne okazje. Wybierając koszulkę trzeba pamiętać o komforcie. Musi ona być miła w dotyku i „niegryząca”.
  • Druga warstwa: bluza z długim rękawem i podwyższonym kołnierzykiem. W miarę możliwości również oddychająca. Dobrze sprawdzają się bluzy z cieńszego polaru lub innych materiałów o zbliżonych właściwościach. Jeśli ktoś jest zmarzluchem lub w prognozie usłyszał informację o nadciągających ciężkich mrozach może ubrać dwie bluzy tego typu.
  • Trzecia warstwa: kurtka o właściwościach przeciwwiatrowych, bez „misiów”, „futerek” i innych ocieplaczy. Z drugiej strony musi być na tyle przewiewna, by odprowadzić nadmiar wilgoci na zewnątrz. Jeśli nie spodziewamy się opadów śniegu z deszczem znakomicie sprawdzi się nawet klasyczna grubsza bluza z polaru. Odpadają kurtki puchowe oraz te przygotowane do narciarstwa zjazdowego. Są za grube i za mało przepuszczalne.


Na nogi zakładamy mniej – można ograniczyć się do założenia warstwy 1-szej i 3-ciej. Czyli panowie – kalesony, panie – legginsy a na to grubsze, chroniące od wiatru spodnie z materiału o bardziej zbitej strukturze. Wszystko powinno być elastyczne. Jeśli się uda, to przynajmniej 1-sza warstwa termoaktywna. Skarpetki mogą być bawełniane. Niektórzy biegają w skarpetach do nart zjazdowych. Moim zdaniem są za grube i za długie. Wystarczą zwykłe sportowe. Buty, w których się biega, zazwyczaj dobrze izolują przed zimnem, więc wkładanie grubych skarpet nie ma sensu. Trzeba jednak pamiętać o zabraniu par „na zmianę”. Początkującemu zdarza się, że niefortunnie nabierze śniegu, przemoczy skarpety a wtedy zapas jest jak znalazł.


Nie zapominamy o rękawiczkach i czapce. Rękawiczki powinny być miękkie. „Pancerne” rękawice do zjazdówek są za grube. Czapka to już bardziej kwestia gustu, ale ona również nie może być za gruba. Przy bardzo dużym wietrze sprawdzi się tzw. kominiarka.


Podsumowanie


Jestem gorącym zwolennikiem ubierania przynajmniej 1-szej warstwy z tkanin oddychających. A określenia „termoaktywna” i „oddychająca” kojarzą się z komfortem (rzadziej) i wysoką ceną (częściej). Prawda jest nieco inna. Komfort jest rzeczą subiektywną, więc jedyne co mogę poradzić to sprawdzenie jak czujemy się w konkretnym t-shircie. Cena zależy – rzecz jasna – od marki producenta. Jednak nie warto rujnować domowego budżetu. Z czystym sumieniem polecam polskie produkty, np. mój ulubiony Himal Sport. Koszulka o bardzo dobrych właściwościach kosztuje ok. 33 zł, czyli tyle ile zwykła bawełniana. Za portki trzeba zapłacić ok. 60 zł. To znacznie mniej niż za odzież tzw. znanych marek. Mając taki komplet, resztę stroju można spokojnie wygrzebać z szafy (np. kurtkę z polaru czy leginsy).


I oto jesteśmy prawie gotowi do wyjazdu. Jeszcze tylko krem, coś do picia i parę czekoladek. No i czekamy na weekend, żeby pobiegać. W kolejnym odcinku będzie o dobieraniu długości nart a może nawet kijków ;)


2 x skomentowano. Wpisz swój komentarz!:

Anonimowy pisze...

Post warto przeczytać choćby dlatego, że okazuje się, że w naszym kraju są rodzimi producenci prawdziwego sprzętu sportowego (rzeczony Himal Sport).
Swego czasu poszukiwałem bielizny termoaktywnej i z racji częstych podróży do Szwecji robiłem przegląd tamtejszych slepów sportowych. Masa Szwedów uprawia sport, więc jest popyt na takie ubiory - także ze względu na siłę nabywczą.
Ceny niestety wysokie - wyrwanie koszuli z gore tex'em za 60PLN to cud wyprzedaży

jangra pisze...

Kiedyś próbowałem biegówek, ale jednak to nie moja bajka. Zdecydowanie bardziej pasują mi narty zjazdowe. Niedawno kupiłem nowe narty na https://www.snowshop.pl/ w Warszawie. Mają bardzo fajne promocje na Black Friday i aż szkoda nie skorzystać